Witam wszystkich
Pierwszy raz zwracam się o pomoc i mam nadzieję, że po raz ostatni zawracam komuś głowę swoją lekkomyślnością. Postaram się przynajmniej streszczać.
Na wczorajszym treningu kravki z nudów czekania zrobiłem "na sucho" kilka wysokich, okrężnych kopnięć z wybiciem + gwałtowny obrót. "Na sucho" oznacza w tym przypadku brak zarówno tarczy na której zatrzymałby się ruch, jak też niestety - uprzedniej rozgrzewki. Bez jakichkolwiek objawów dotarłem do końca treningu.
I tu naszła mnie kolejna mądra myśl, aby zrobić krótką serię rozciągania. Nigdy tego wcześniej po treningu KM nie robiłem, nie wiem skąd mi to w ogóle przyszło do głowy. Zrobiłem raptem po jednej serii rozciągania zginaczy bioder + 1 x taktyczna żaba - wszystko z raczej średnią intensywnością i bez niepotrzebnego forsowania.
Problemy zaczęły się podczas drogi powrotnej: czuć było w prawym biodrze (z przodu, ale bardziej w głębi) ból który można chyba określić jako... mrowiący. Wszystko jednak w nikłym jeszcze stopniu. Wieczorem było juz gorzej, ból pojawiał sie głównie przy odwodzeniu nogi i w nikłym stopniu podczas stawania na niej, lekkie wymachy w przód i w tył nie powodowały bolesności.
Maść Diklofenak na noc i myślałem że będzie trochę lepiej. Do objawów doszły jednak zimne "zastrzyki" bólu podczas chodzenia, co może nie boli aż tak bardzo, ale jest tak niespodziewane i intensywne że włosy jeżą się na głowie. Po czym znowu jest ok - idę normalnie i bez bólu.
W zasadzie wiem co mam robić i jak walczyć z kontuzjami, ale powiedzcie mi prosze co takiego mogło mi nawalić bo gubię się nieco w ludzkiej anatomii i może jakieś ściśle ukierunkowane na ten uraz rady... ?
Z góry dzięki!!