Zatem zaczynam taki temat. Przewija się ta tematyka wcześniej w różnych miejscach ale nie jest to temat wyczerpany.
Wróciłem niedawno do treningów no i masz, zakwasy już gotowe.
Oczywiście trochę poboli i przejdzie, a z czasem prawie nie będę pamiętał, że takie coś jak zakwasy istnieje... no ale na początku to jest prawdziwy MAKS! Boli jak diabli, a jak się na pierwszych treningach naprawdę przyłożysz to przez kilka dni ruszyć się nawet nie idzie z bólu.
Ale teraz tak.
Czy to dobrze, że te zakwasy są bo to znaczy że ciężko pracujesz, czy może źle ćwiczysz bo za ostro?
Czy rozćwiczyć te zakwasy dalszymi treningami czy odpoczywać na rybach?
Czy one są niebezpieczne?
Czy jak mam zakwasy to jestem narażony na treningu bardziej na kontuzje? [łapię kontuzje bardzo łatwo, stąd też ten temat mnie szczególnie interesuje]
Czy są sprawdzone metody pt. jak poradzić sobie z zakwasami?
Czy są jakieś metody na unikanie zakwasów, zwłaszcza dla początkujących? oni są najbardziej narażeni a zielonego pojęcia nie mają o zakwasach, nie mówiąc już o samym treningu... [przyp. autora]
i tak dalej...
Każdego, kto potrafi się przyczynić do wyczerpania tematu uprasza się o posta.
S.