Skoro nie potrafisz przyjąć tego do wiadomości, że jesteś produktem genetycznie zmodyfikowanym (każdy jest, każdy powstał przecież na drodze połączenia plemnika z komórką jajową), to spoko, podobno są faceci, którzy twierdzą, że są kobietami albo nawet wiewiórką. Jednak sam fakt, że tak uważają nie sprawia, że tak rzeczywiście jest.
Trochę się kompromitujesz porównując naturalne procesy biologiczne takie jak zapłodnienie, które wykształcało się i dopracowywało na drodze ewolucji przez miliardy lat do mieszania w genach roślin na już. Dość śmieszne są przytaczane przez Ciebie "lata" sprawdzania efektów długofalowych zważywszy, że pierwsze GMO opatentowała prywatna firma Monsanto, a tyczyło się to ziaren soi odpornych na roundup w 1996roku. Od momentu kiedy ich produktem są obsiewane pola na świecie minęło dopiero 20 lat. Naprawdę myślisz, że Oni dalej badają te "długofalowe efekty"? W tamtym czasie nie było żadnych regulacji prawnych dotyczących patentowania i wprowadzania na rynek produktów genetycznie modyfikowanych. W chwili obecnej 80% wszystkich upraw soi to produkt Monsanto. Odporna na truciznę dla roślin soja. Jeśli wydaje Ci się, że taka firma prywatna, nastawiona na maksymalizację zysków ma chociażby w 1 malutkim procencie w poważaniu długofalowe efekty zdrowotne swojego produktu to pomyśl jeszcze raz Masz tutaj krótką historię GMO:
"Pierwsze dopuszczone w USA uprawy genetycznie modyfikowane, to „gotowe na Roundup”, genetycznie modyfikowane nasiona soi, wprowadzone do upraw w 1996 roku.
Co oznacza określenie „gotowe na Roundup” i jak to w ogóle możliwe, że rośliny pryskane tak toksyczną substancją są w stanie przetrwać?
Aby stworzyć GMO, ziarnom wszczepiono gen odporności na Roundup pochodzący od bakterii. Ten gen dostaje się do DNA i tworzy białko, które daje roślinie odporność na Roundup. Tak więc, kiedy herbicyd ten zostaje rozpylony na uprawy, zabija wszystkie rośliny poza odporną na jego działanie rośliną „gotową na Roundup” (ang. „Roundup Ready”) – na przykład, modyfikowaną genetycznie soją.
Problem jednak w tym, że w taki sposób odporne, transgeniczne rośliny wchłaniają tę toksyczną substancję.
Czy zostało to więc odpowiednio przebadane przez naukowców, nim owoce tej technologii trafiły na talerze konsumentów?
Dan Glickman – minister rolnictwa Billa Clintona w latach 1995-2000 – w dokumencie Marie-Monique Robin opowiada o naciskach, z jakimi spotykał się w latach swojego urzędowania, gdy próbował poruszyć kwestię potrzeby bardziej przemyślanych przepisów dotyczących GMO.
James Maryanski – szef wydziału biotechnologii FDA (Agencja ds. Żywności i Leków USA) w latach 1985-2006 – przyznaje z kolei, że decyzja o nie obejmowaniu GMO odrębnym prawem niż prawo dotyczące tradycyjnych roślin, była decyzją polityczną. Tak więc, przepisy dotyczące GMO w USA powstały w oparciu o decyzje polityczne, a nie naukowe.
„Zasadnicza równoważność” została przyjęta jako określenie rozróżniające rośliny tradycyjne i transgeniczne.
„Składniki będące rezultatem modyfikacji genetycznych będą takie same lub zasadniczo równoważne substancjom zwykle zawartym w żywności” – jest to zasada nr 2 zawarta w publikacji FDA ‚Żywność pochodząca z nowych odmian roślin’, 29 maja 1992.
FDA uważa więc, że białka wytwarzane przez rośliny genetycznie modyfikowane są bardzo podobne do tych, które ludzie spożywali od wieków, co potwierdził swoją wypowiedzią James Maryanski.
Na tej podstawie powstało stwierdzenie dotyczące GMO, które głosi, że rośliny transgeniczne są „generalnie uznane za bezpieczne”.
To właśnie „zasada równoważności” pozwoliła ominąć oczywistą potrzebę wielu badań, obserwacji i rzeczywistych dowodów na to, że genetycznie modyfikowane organizmy są bezpieczne.
W konsekwencji pozwoliło to na bardzo szybkie wprowadzenie na rynek nowego produktu – jakim są GMO – bez wtrącania się rządu, jak stwierdził Jeremy Rifkin (prezes Fundacji Trendów Ekonomicznych (Waszyngton, USA) ).
Mówiąc dalej o Monsanto Rifkin stwierdza: „Nigdy wcześniej nie widziałem sytuacji, w której jedna firma miałaby tak niebywałe wpływy na najwyższe stanowiska rządowe, jak Monsanto ze swoją polityką GMO”.
W latach 80-tych administracja Ronalda Reagana prowadziła w USA politykę „znoszenia kontroli”, w myśl której dążono m. in. do wyeliminowania biurokracji, takiej jak testy bezpieczeństwa zdrowotnego i ekologicznego. Firmie takiej jak Monsanto, z pewnością się to opłaciło.
26 maja 1992 roku Stany Zjednoczone oficjalnie potwierdziły, że są światowym liderem biotechnologii – wiceprezydent Dan Quale przedstawił politykę USA dotyczącą GMO. Cztery lata później, ziarna soi „gotowej na Roundup” były już zasiane."
A ja dodam jeszcze, że są ludzie którzy na szczęście wywalczyli znakowanie produktów GMO. Bo nie wiem czy wiesz, ale jeszcze jakiś czas temu firmy produkujące takie jedzenie nie chciały takich oznaczeń. Jedzenie modyfikowane i nie modyfikowane miało być pakowane w ten sam sposób aby nie można było odróżnić ich od siebie. Dzięki walce tamtych ludzi ja jako konsument mam możliwość wyboru jedzenia, które jest wysoce wątpliwe albo jedzenia, które nie jest. Zawsze wybieram to, które nie jest pryskane roundupem.
Żyj dalej w swojej bajeczce ratowania Afryki. Smacznego