Witajcie,
Dziś chciałbym poruszyć kontrowersyjny temat jakim jest przyczyna otyłości oraz to co mówi o otyłości świat fitness. Artykuł będzie długi, nie sposób okroić tak rozbudowanego tematu. Jeśli chcesz – przeczytaj, jeśli nie lubisz swojego organizmu – odpuść.
Od razu uprzedzę z góry : nie stoi za mną żaden producent suplementów tudzież żywności. Chciałbym nadmienić również, że jest to moja opinia ukształtowana na podstawie literatury jak i samych dowodów naukowych. Każdy jest wolnym człowiekiem i ma prawo do własnego wyboru w co chce wierzyć.
Co mówi nam świat fitness o otyłości?
Stanowisko jest jasne :
„jesteś otyły/otyła bo za mało się ruszasz! Spożywasz więcej niż potrzebuje Twój organizm, dlatego tyjesz!”
„jesteś otyły/otyła bo nasz świat zmienił się nie do poznania! Kiedyś to ludzie nie jeździli samochodami do sklepu tylko szli na piechotę! Dziś mamy za wygodnie!”
„Jesteś otyły/otyła bo nie przestrzegasz zasad dobrego odżywiania! Nie stosujesz się do zaleceń i nie robisz cardio!”
Jednak czy to co mówią mass-media fitness rzeczywiście jest prawdą czy może pewne korporacje upodobały sobie ten pogląd bo miały w tym konkretny interes?
Wszystko zostało sprowadzone do nadmiaru przyjmowanych kalorii oraz do mniejszej aktywności fizycznej. Czy słusznie?
Podczas, gdy wiele osób woli podążać za świętymi nakazami świata fitness, ja postanowiłem przeprowadzić własne śledztwo czy rzeczywiście to brak aktywności jest powodem nadwagi, tym samym dając nadzieję wszystkim tym, którzy są zniewoleni tym poglądem i każdego dnia wsiadają na stacjonarny rowerek by pozbyć się niechcianych kilogramów.
Już w 1990 roku dr. Med. Wayne Miller z Wydziału Kinezjologii na Uniwersytecie Indiana przeprowadził badanie kliniczne na istnienie związków między tkanką tłuszczową, przyswajaną energią oraz ćwiczeniami. Wniosek wyciągnięty z badania był następujący „Nie ma żadnego związku pomiędzy spożywaną energią a otyłością!”
z kolei badanie przeprowadzone w roku 2006 na Wydziale Pediatrii w Columbia University Medical Center wyróżniło grupę osób ważących 150kg, grupę osób ważących 150kg stosujących ograniczenie kalorii celem utraty wagi do 100kg oraz grupę osób o wadze 63kg nie stosujących ograniczeń kaloryczności diety. Badanie miało ukazać jaki wpływ ma ograniczenia jedzenia dla potrzeb spalania tłuszczu.
Osoby o wadze 63kg nie stosujące ograniczeń kaloryczności diety wyznaczonych przez naukowców przyjmowały 2280 kcal. Osoby o wadze 150kg nie stosujące ograniczeń kaloryczności diety jadły 3651 kcal, zachodzi zatem pytanie ile jadły osoby ważące 100kg po zrzuceniu 50kg ze swych uprzednich 150, prawda? Powinny znaleźć się gdzieś mniej więcej po środku skali…. Tymczasem co ujawnia badanie? Osoby, które utraciły 50kg w wyniku ograniczeń kaloryczności diety były zmuszone zjadać 2170 kcal, co daje 5% mniej niż u osób, które ważyły 63kg !! a więc osoby, które poruszały masą o 37kg większą musiały zjadać mniej niż osoby ważące 63kg !!
Jak to możliwe, spytacie? Osoby poddane restrykcji kalorycznej doznały spowolnienia metabolizmu. Nie liczy się sam wynik na wadze, kluczowym jest w jaki sposób pozbywamy się tkanki tłuszczowej.
Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego twierdzą jasno :
„dieta polegająca na ograniczeniu energii jest fizjologicznie błędnym sposobem odchudzania”
Co mówią nam z kolei mass-media świata fitness? „Więcej ćwicz, mniej jedz to jedyny sposób dla osiągnięcia pożądanej sylwetki! Tylko w ten sposób schudniesz!”
Co na to nauka? Co mówi nauka o spożywaniu większej ilości kalorii dostarczonych z właściwych źródeł?
- Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie w Connecticut dowiodło, że osoby z grupy, która spożywała więcej wysokojakościowych produktów zjadały dziennie o 300kcal więcej i spalały więcej tkanki tłuszczowej !
- Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Pennsylvanii dowiodło, że osoby z grupy, która spożywała więcej wysokojakościowych produktów zjadły w sumie przez pół roku o 9500 kcal więcej i schudły o 200% więcej
- Badanie opublikowane w „Obesity Research” dowiodło, że osoby z grupy, która spożywała więcej wysokojakościowych produktów, zjadły w sumie przez trzy miesiące 25 000 kcal i nie zanotowano wzrostu tkanki tłuszczowej.
- Badanie opublikowane w „Journal of Adolescent Health” dowiodło, że osoby z grupy, która spożywała więcej wysokojakościowych produktów, zjadły w sumie przez cztery miesiące 65 000 kcal więcej i schudły o 140% więcej niż osoby z grupy porównawczej.
Nauka wydaje się być dokładnym przeciwieństwem świata fitness w kwestii mniejszej ilości jedzenia.
Odchodząc na chwilę od badań i kierując się samym zdrowym rozsądkiem oraz logiką – czy rzeczywiście to mniejsza ilość ruchu sprowadziła na nas epidemię otyłości?
Jeśli by przyjąć ten pogląd za prawdziwy wówczas:
- wszystkie dzieci w szkole siedzące na lekcji byłyby bardzo otyłe
- wszyscy pracownicy biurowi mieliby nieporównywalnie więcej tkanki tłuszczowej niż robotnicy fizyczni, którzy są w ruchu cały czas
- w okresie późnej starości każdy byłby olbrzymie otyły
- w domach późnej starości oprócz odleżyn ludzie mieli by również monstrualną otyłość
- osoby doznające kontuzji dolnych części ciała gwałtownie by tyli
- od zarania dziejów polowaliśmy raz na kilka dni, resztę czasu spędzaliśmy siedząc w osadzie – już nasza historia wskazywałaby na otyłość
Czy to nie zastanawiające? Czy aby na pewno to mniejsza ilość ruchu jest winowajcą? Absolutnie nie. Organizm sam zna procesy odpowiedzialne za regulację wagi metabolicznej, a co za tym idzie i tkanki tłuszczowej.
Skoro to nie brak ruchu ani liczba spożywanych kalorii jest winowajcą naszej nadwagi to gdzie należy szukać rozwiązania?
Samo spożywanie kalorii to nie wszystko. Istotnym jest ich źródło.
O nadwyżce i deficycie kalorycznym słów kilka…
Mass-media świata fitness przekonują każdego z nas „by schudnąć musisz mieć deficyt kalorii, czyli musisz jeść mniej niż potrzebujesz wówczas będziesz chudszy!”
Badania, które ukazałem powyżej jasno wskazują, że to nie ilość kalorii stanowi o kompozycji tkanki na ciele. Przede wszystkim liczy się jakość produktów, które spożywamy.
Czy deficyt możemy określić jedynie poprzez liczbę spożywanych kalorii? Przekonują nas, że tak, że jest to jedyna droga. Wróćmy choć na chwilę do podstaw funkcjonowania organizmu : co warunkuje to, że stajemy się coraz grubsi lub chudsi? Wyłącznie liczba pochłanianych kalorii? Stan hormonalny organizmu. To jest prawidłowa odpowiedź.
W jaki sposób ingerujemy w stan hormonalny organizmu? Najprościej i najbardziej powszechnie : nie liczbą kalorii, tylko pokarmem – jego jakością.
Czy można powiedzieć, że 800 kcal dostarczonych z pączków stanowi równowartość 800 kcal ze zjedzonych warzyw? Gdyby postawić na wadze szalkowej – oczywiście tak, to i to stanowi 800 kcal, jednak co z kondycją hormonalną organizmu?
Kiedy tyjemy….
Przybieranie na tkance tłuszczowej jest nam znane od czasów prehistorycznych. Jednak tkanka tłuszczowa stanowiła zapas dla organizmu w okresie wzmożonego głodu, dziś ciężko oczekiwać takiej sytuacji, ponieważ półki w hipermarkecie uginają się od ilości jedzenia a promocje radośnie do nas wołają….
Podstawowym hormonem ( i jedynym w tej funkcji) odpowiadającym za upakowanie energii do komórek tłuszczowych jest insulina. Hormon insulina odpowiada za wzmożony anabolizm komórek mięśniowych, jednak czy tylko? Absolutnie nie ! Hormon insulina działa anabolicznie w przypadku większości komórek. Anabolizm nie ogranicza się wyłącznie do wzrostu mięśni, jest to również przyspieszenie zmian nowotworowych czy też powiększanie objętości komórek tłuszczowych. Patrząc pod tym kątem na ten hormon, wcale już nie jest tak kolorowo…
Insulina odpowiada również za obniżenie cukru we krwi poprzez zwiększony transport glukozy do wnętrza komórek, co dla wielu stanowi argument jakoby insulina była przyjaznym nam hormonem, ponieważ obniża poziom cukru…. Nie tak prędko.
Antagonistą insuliny jest glukagon. Dopiero tu możemy powiedzieć o przyjaznym hormonie. W stanie głodu nasz organizm wydziela więcej glukagonu, co powoduje prawidłowe stężenie glukozy we krwi ! Utrzymanie prawidłowego poziomu glukozy we krwi jest niezwykle istotne dla pracy naszego mózgu, dlatego też gdy jesteśmy głodni wyczulają się nasze zmysły, stajemy się bardziej skoncentrowani i pracujemy na zwiększonych obrotach. Dokładnie odwrotnie niż w przypadku wydzielania insuliny, kiedy to po zjedzeniu obfitej miski makaronu najchętniej położylibyśmy się spać i zdecydowanie ograniczyli swoją aktywność.
Za proces przybierania tkanki tłuszczowej odpowiada insulina. Im więcej wydzielanej insuliny w ciągu dnia, tym sytuacja hormonalna nie sprzyja pozbywaniu się zalegającego tłuszczu.
Co pobudza insulinę? Węglowodany.
Czy wszystkie węglowodany odpowiadają za wydzielanie insuliny?
Absolutnie nie, tylko te, które są szybko trawione i dostają się pod postacią glukozy do krwi. Za szybkość rozkładu węglowodanów odpowiada między innymi rodzaj błonnika w nich zawarty.
Błonnik możemy podzielić :
błonnik rozpuszczalny w wodzie (pektynowy)
błonnik nierozpuszczalny w wodzie (celulozowy)
Co mówi nauka o tych dwóch rodzajach błonnika?
„Błonnik rozpuszczalny w wodzie (pektynowy)
Ten rodzaj błonnika charakteryzuje się dużą rozpuszczalnością w wodzie i dzięki temu przechodząc przez układ pokarmowy tworzy substancję przypominającą wyglądem i konsystencją galeretowaty żel o dużej objętości. Masa ta wyściela ściany przewodu pokarmowego, co zapobiega ich podrażnianiu przez trawiony pokarm oraz jego przyklejaniu. Dzięki temu resztki pokarmu, które nie zostały wchłonięte przesuwają się w dolne partie, co przeciwdziała ich zaleganiu, a w konsekwencji gniciu w układzie pokarmowym. Dodatkowo żel błonnikowy znacznie spowalnia wchłanianie cukru z pożywienia. Dzięki temu organizm człowieka dłużej utrzymuje uczucie sytości oraz zmniejsza poziom insuliny wydzielanej do krwioobiegu, co jest bardzo ważne dla osób chorujących na cukrzycę. Błonnik pektynowy wpływa także korzystnie na konsystencję masy kałowej, zapobiegając jej nadmiernemu wysuszeniu oraz tworząc na jej powierzchni galaretowatą otoczkę, która sprawia, że wypróżnianie jest o wiele łatwiejsze”
Wiemy, zatem, że błonnik rozpuszczalny w wodzie odpowiada za:
- tworzenie się substancji przypominającej żel, który wyściela nasz układ pokarmowy
- spowolnienie wchłaniania cukru z pożywienia
- formowanie się właściwej masy kałowej i łatwiejsze wypróżnianie
Błonnik nierozpuszczalny w wodzie, czyli błonnik celulozowy. Co mówi nam o nim nauka?
„Ten rodzaj błonnika nie rozpuszcza się w wodzie, ale za to posiada zdolności jej gromadzenia i pęcznienia. Niektóre pokarmy zawierające błonnik celulozowy zwiększają swoją objętość nawet kilkukrotnie. Dzięki temu znacznie zwiększa się objętość i waga masy kałowej umożliwiając człowiekowi regularne wypróżnianie. Tym samym dieta bogata w błonnik likwiduje zaparcia związane z nim problemy takie jak wzdęcia, ociężałość czy nawet hemoroidy. Błonnik celulozowy cechuje się także twardą strukturą, która mechanicznie, ale jednoczenie dość delikatnie podrażnia ścianki jelita, dzięki czemu wzmacnia perystaltykę jelit i powoduje sprawne przesuwanie treści pokarmowej w dół.”
Co możemy z tego wyczytać?
- błonnik celulozowy odpowiada za wiązanie się wody i pęcznienie spożytego pokarmu
- ma twardą strukturę i podrażnia ścianki jelita
- jest dokładną odwrotnością błonnika pektynowego – przyspiesza wchłanianie cukru z pożywienia
zaraz….
Czy to oznacza, że jeśli spożyję pieczywo, które jest źródłem błonnika celulozowego to jednocześnie podrażnię ścianki jelita oraz przyspieszę wchłanianie cukru z pożywienia? Niestety tak.
A czy jeśli przyspieszę wchłanianie cukru z pożywienia to tym samym „wywołam” insulinę – hormon odpowiedzialny za upakowanie tej energii do komórek tłuszczowych? Niestety tak.
A czy jeśli cukier we krwi mi opadnie za sprawą insuliny, czyli doprowadzę do nierównowagi glukozowej to znaczy, że będę musiał znów zjeść pieczywo by poczuć się dobrze, by znów unormować cukier ? Niestety tak.
To czemu do cholery oni promują to jako zdrowe???!!!
I tu dochodzimy do zakłamanych mass-mediów świata fitness oraz tego co naprawdę jest przyczyną otyłości. Wiemy już, że nie jest to ani brak ruchu ani liczba spożywanych kalorii. Wiemy, że liczy się jakość produktów oraz wiemy za co odpowiada insulina oraz glukagon. Jaka więc jest recepta?
- nie trzeba się wcale więcej ruszać, wystarczy zmienić sytuację hormonalną organizmu
- nie trzeba się głodzić, bo to nie kalorie odpowiadają za tycie
- bezwzględnie wypadałoby ograniczyć wydzielanie hormonu insuliny w ciągu dnia
- bezwzględnie należałoby zjadać więcej produktów o zawartości błonnika pektynowego a nie celulozowego
- bezwzględnie należałoby się zaprzyjaźnić mocniej z glukagonem
Tak podpowiada wiedza i nauka.
Co serwuje świat fitness?
„Jedz dużo produktów pełnoziarnistych” – źródło ogromnej ilości błonnika celulozowego, który jak już wiecie odpowiada za szybsze uwalnianie się cukru we krwi i podrażnia ścianki jelita
„Więcej się ruszaj” – już wiecie, że jest to wielki mit. I tyjemy od sytuacji hormonalnej organizmu a nie aktywności fizycznej
„Mniej jedz” – macie już tą wiedzę, że to nie liczba kalorii stanowi o zmianie kompozycji tkanki na ciele na Waszą niekorzyść. Warunkuje to wydzielanie insuliny wielokrotnie w ciągu dnia.
Jednak komu by zależało na promowaniu produktów, które nam szkodzą ale przekonują nas, że są zdrowe?
Odpowiedź jest prosta: producenci żywności przetworzonej szeroko powiązani ze światem fitness. Naiwnym jest ten, kto sądzi, że świat fitness odpowiada za szeroko ujęte promowanie zdrowia…
Przepis jest prosty :
- kup jedzenie, które powoduje duże wyrzuty insuliny
- kup jedzenie z rzekomym dobrym błonnikiem bo to jest fit!
- kupuj więcej tego jedzenia, bo chodzisz ciągle głodny na skutek huśtawek cukru
- wmówimy Ci, że Twoja otyłość to tylko kwestia tego, że się zwyczajnie upierdzielasz ! Wmówimy Ci, że masz się więcej ruszać i mniej jeść !
- gdy skończy się proces odchudzania według naszych rad, Ty do nas wrócisz po wspaniałe jedzenie i będziesz go spożywał jeszcze więcej – i to w dużo większej ilości, bo będziesz tak wygłodzony !
Zdaje sobie sprawę, że właśnie wbiłem bardzo niewygodną szpilkę w cały ten świat fitness, ale bardzo szkoda mi jest osób, które temu zawierzyły, które katują swoje kolana 2h codziennie na rowerku, zjadając pełnoziarniste pieczywo i licząc każdą kalorię w nadziei, że pozbędą się nadwagi…
Nie dajcie na siebie zrzucić tej odpowiedzialności !
To nie w Was leży wina ! Zmieńcie podejście i to wystarczy ! Nie musicie się katować !
Załączone pliki
Użytkownik czillaut edytował ten post 11 stycznia 2016 - 23:11