Kilka ostatni treningów:
I. Pull:
1. Martwy ciąg 27 kg:
10, 10, 10
2. Podciąganie podchwytem:
7, 7, 7, 6
3. Podciąganie scyzorykowe:
10, 10, 10, 10
4. Wiosłowanie sztangą z opadu 27 kg:
12, 12, 12, 12
5. Uginanie ramion ze sztangą:
12x20 kg, 10x20 kg, 12x15 kg, 10x15 kg
6. Wznosy ramion z opadu tułowia 2,5 kg:
18, 18, 18, 18
7. Przyciąganie gum do czoła:
18, 18, 18, 18
8. Podpór przodem na przedramionach:
30s, 30s, 30s
9. Wznosy nóg na drążku:
15, 15, 15
II. Push:
1. Pompki TRX:
12, 12, 12, 12, 12
2. Pompki zwykłe:
12, 12, 12, 12, 12
3. Uginanie ramion na drążku tyłem(triceps):
15, 15, 15
4. Wjazd pod drążek:
12, 12, 12
5. Wyciskanie żołnierskie 15 kg:
15, 15, 15, 15
6. Wznosy ramion przodem: (2 - oburącz, 1 - jednorącz)
20x10 kg(2), 20x5 kg(1), 20x2,5 kg(1), 20x1,25 kg(1)
7. Wznosy ramion bokiem 2,5 kg:
20, 20, 20, 20
III. Legs(dzisiejszy przy 10 stopniach na minusie wykonany z rozgrzewką w 28 minut, bo zimno
)
1. Martwy ciąg na prostych nogach 27 kg:
12, 12, 12 (3 serie na pustej sztandze)
2. Przysiad 47 kg:
10, 10, 10, 10, 10 (3 serie bez obciążenia, 2 serie na 27 kg)
3. Wykroki:
20, 20, 20, 20, 20
4. Wspięcia na palce:
20, 20, 20, 20, 20
(wykroki i wspięcia wykonywane na przemian bez przerwy)
Były jeszcze z dwa treningi, może trzy, ale jakoś nie zapadły mi w głowie(w zeszyciku oczywiście zapisane), więc ich nie wpiszę, a chciałbym zachować kolejność treningów, więc nie będę do nich wracał. Robię krok w tył w większości ćwiczeń na rzecz objętości i intensywności, ze względu na niską temperaturę(trenuję w pomieszczeniu gospodarczym i na dworze). Widzę duży wzrost wydolności, mogę robić coraz krótsze przerwy pomiędzy seriami nie tracąc na powtórzeniach, a wszystko dzięki lepiej dopasowanej diecie, nie wykonuję praktycznie żadnego kardio. Kiedyś na pewno miałem bardzo przeładowany plan i nie nadążałem z regeneracją, za dużo aerobów zebrało żniwa, a co najważniejsze negatywna strona przedtreningówek i stymulantów czyli ten moment kiedy włącza się "nieśmiertelność", a gdy już to dziadostwo "wejdzie" następuje żyłowanie organizmu do granic możliwości nie czując zmęczenia, gdzie normalnie już bym padał. Mój przykład może być przestrogą dla innych zapaleńców takich jak ja, więcej i mocniej nie znaczy lepiej, cierpliwość to klucz do sukcesu, dajcie z siebie 90% nie 150%, a wasze ciało wam podziękuje lepszymi rezultatami dzięki lepszej regeneracji. Nie uczcie się tylko na swoich błędach, wyciągajcie też jak najwięcej z błędów innych.