Nie mogłem zrobić drugiego kroku w podciąganiach. Wlazłem pod stół, wskoczyłem na pozycję startową i zobaczyłem
minę kobity, niestety łapy mi puściły i spadłem na glebę. Trzeba ćwiczyć, kiedy zaśnie :>
Nasze strony:
Eeee moja to w czasach kiedy nie mogłem przejść kroku drugiego i męczyłem 3 serie po 26 powtórzeń podciągań siedziała na stole pod którym się podciągałem i mnie motywowała. Pamiętam że działało.
Najgorszą rzeczą którą mógłbyś spotkać na drodze samodoskonalenia to uczucie spełnienia.
Moja by wywracała oczami...
"Znowu coś wymyślasz..."
Najlepiej jak "pracuję" sam - nienawidzę jak mi się ktoś kręci (bo często robię coś na czas/ w danym czasie, a to cenne sekundy mijają na wyganianie), kortyzol mi się podnosi.
Żona też się cieszy, bo ma czas dla siebie.
Pochwały sylwetki i siły mile widziane, i motywujące!!
(tylko nie takie: WNIEŚ TO DO DOMU, BO PRZECIEŻ DŹWIGASZ KETTLE.)
Co do samej kalisteniki - oglądam masę filmików na YT i jak tak zerknie mi przez ramię, a potem zobaczy moje kilka podciągnięć, to wiecie - lepiej niech już nic nie mówi..
Ja bym tu widział jeszcze tureckie wstawanie poparte ostrym wymachem !!!
No co tu dużo mówić odpowiednia motywacja bardzo przenosi się do sukcesu
Moja się już przyzwyczaiła do moich codziennych "wygibasów".
Jestem Grammar Nazi. Nie znoszę błędów, leni, idiotów i hipsterów.
NIE pomagam przez PW. Mogę co najwyżej pogawędzić.
NIE odpisuję na wiadomości najeżone błędami. Nie chce mi się męczyć oczu.
Za wcześnie pochwaliłem kobitę, zaraza...
Natrafiłem dzisiaj na piękny sprzęt. Bloczek przymocowany do sufitu, drugi bloczek na ścianie, z opcją blokady.
Przez bloczki przewleczona lina, na końcu rozwidlona na 2 części i zakończona grubymi uszami z materiału, coś a'la kółka gimnastyczne,
tyle że miękkie. Chyłkiem boczkiem przyskoczyłem, ustawiłem wysokość i zacząłem sobie seryjkę podciągnięć pod drugi krok.
Długo nie pomachałem, bo kobita wylazła z porodówki i mnie przegoniła. A potem przyszły piguły i już w ogóle nie było warunków :/
Jak żyć, panie premierze :>
Za wcześnie pochwaliłem kobitę, zaraza...
Natrafiłem dzisiaj na piękny sprzęt. Bloczek przymocowany do sufitu, drugi bloczek na ścianie, z opcją blokady.
Przez bloczki przewleczona lina, na końcu rozwidlona na 2 części i zakończona grubymi uszami z materiału, coś a'la kółka gimnastyczne,
tyle że miękkie. Chyłkiem boczkiem przyskoczyłem, ustawiłem wysokość i zacząłem sobie seryjkę podciągnięć pod drugi krok.
Długo nie pomachałem, bo kobita wylazła z porodówki i mnie przegoniła. A potem przyszły piguły i już w ogóle nie było warunków :/
Jak żyć, panie premierze :>
Te bloczki, wyciągi itp. to stawiam na ortopedię. Chwała że Kolega nie był chyłkiem, boczkiem przy psychiatrii bo by nam już nie zdał relacji
Dobrze, że kolegi nie wsadzili na wspomniany oddział psychiatryczny jak go nakryli na procederze. Tego jeszcze w szpitalu nie widzieli
Najgorszą rzeczą którą mógłbyś spotkać na drodze samodoskonalenia to uczucie spełnienia.
Nieno, to nie był psychiatryk, tylko położnictwo Nie mieszkam tam, byliśmy próbować rodzić bo teściowej się
ubzdurało, że to już pora. Oczywiście nic z tego nie wyszło, a ja się nudziłem parę godzin, więc coś trzeba było robić ;P
Sprzęt mają idealny na trening. Drabinka drewniana na ścianie, to coś zwisające na którym sobie machałem podciągi,
jakieś piłki, krzesełka, stół. Stawiam kratę browara, że Paul Wade był pielęgniarzem na porodówce i w chwilach nudy
trenował i pisał te swoje grafomaństwa
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych