Sopel, uważam, że porządnie wykonany trening na daną grupę mięśniową raz w tygodniu daje stymulację na tyle mocna, że mięsień ma się po czym regenerować. Chodzi o to, by porządnie go stymulować ale nie przesadzić. Granica jest tu bardzo cienka. Mięśnie rosną gdy dostają odpowiedni bodziec, lecz nie za często. W przeciwnym wypadku przystosowują się do wysiłku i nie rosną. Dokładnie takie zjawisko ma miejsce w pracy fizycznej. Zaczynasz pracować łopatą i czujesz zakwasy. Twój biceps staje się większy itp. Jeśli jednak pracujesz codziennie, możesz machać łopatą cały dzień i zakwasów nie czujesz. Jednak Twój biceps też już nie rośnie. Tak więc ze stymulacją mięśni nie można przesadzić. Każdy trening ma być zaskoczeniem dla układu mięśniowego. Oczywiście on i tak po jakimś czasie przyzwyczai się do tego wysiłku i przestanie reagować ale wtedy zmienia się ćwiczenie (od tego są progi przejścia). Zgadzam się też z tym co mówi Kolec. Każdy z nas ma indywidualną genetykę, ilość włókien mięśniowych itp. Dlatego każdy z nas ma słuchać własnego ciała. Tylko że najłatwiej to zrobić stopniowo zwiększając skale trudności. Widzimy jak na nas działa dotychczasowy trening i zwiększamy natężenie obserwując efekty. Jeśli zaczniemy zbyt ostro nigdy się nie dowiemy, czy mniejsze natężenie też podziałało by stymulacyjnie. Dla większości ludzi zaczynających swoją przygodę ze sportem wystarczy niewielka stymulacja by osiągnąć efekt. Ponieważ jednak chcemy osiągnąć go szybko "jedziemy na maxa" co wcale nie przyspiesza progresu. Jeśli ktoś chce poczytać więcej na ten temat poleca książki Tsatsouline "Więcej Niż Bodybuilding 1 i 2".