Ja dzisiaj zacząłem V poziom Lafaya. Zacząłem ćwiczyć 5 stycznia. Jeżeli chodzi o zapisywanie treningu, każdej pojedynczej serii to mi to akurat odpowiada z kilku względów. Nigdy wcześniej tego nie robiłem i dzisiaj nie wiem ile treningów i jakich zrobiłem np w 2012, na jakim etapie byłem wtedy. Dzięki zapiskom, potrafię ocenić, czy robię postępy i jakie, ale oczywiście każdy swoją najlepszą strategię. Przy sześciu seriach i wielu powtórzeniach, pewnie bym się w trzeciej, czwartej lub piątej serii nieraz pogubił, ile już zrobiłem.
Jest takie powiedzenie, że tępy ołówek pamięta więcej, niż najbardziej bystry umysł. Po za tym, jak dla mnie miło jest spojrzeć na ten pomiętolony, zlany potem notatnik, w który proporcje zapisanych stron do nie zapisanych zmieniają się na korzyść tych pierwszych.
Zaczynanie nowego poziomu od mniejszej ilości powtórzeń ma sens, ponieważ na poprzednim poziomie osiągamy maksy (stagnację), które potrafią wykończyć fizycznie i psychicznie. Ja też na początku kozaczyłem i myślałem sobie: "6 serii po cztery powtórzenia, - przecież nawet się nie spocę". Drugi powód jest taki, że jest to taka aktywna regeneracja. Futurum nie wiem w jakiej jesteś formie, ale zauważ, że gdy zaczynasz o 6x4 to zwiększając o 1 powtórzenie w każdej serii co każdy trening do 6x12 dochodzisz w 2,5 tygodnia ćwicząc 3x na tydzień. A w tej metodzie chodzi o zmianę bodźców przez progresywność powtórzeń. Gdybyś zaczął np od 6x8 maksy (stagnację) mógłbyś osiągnąć po dwóch trzech treningach (mówię raczej na moim przykładzie). Zauważ ćwiczenie np C - podciągnięcia 6x10 (25sekund przerwy pomiędzy), to jest 60 podciągnięć w jakieś 5 min, a robisz ok 10 różnych ćwiczeń w czasie treningu. Może dać popalić. Ja już zacząłem nienawidzić sygnał mojego stopera.