Hej,
Najpierw chciałem się przywitać bo to mój pierwszy post tutaj (mam nadzieje nie ostatni). No to Cześć wszystkim
Od dłuższego czasu (dokładnie to 40tyg) ćwiczę mniej lub bardziej wg książki "Skazany", do tego trenuję capoeire (bynajmniej tam nie tańczymy ) dwa razy w tygodniu. A ostatnio dołożyłem sobie jeszcze bieganie, bo przegotowuje się do pólmaratonu pod koniec marca. I się tak zastanawiam czy aby nie przesadzam z ilością i intensywnośćia treningów. Ogólnie to wyglada tak, że "Skazanego" robię w poniedziałki, środy i piątki, w te same dni bieganie od 5 do 8km. Wtorki i czwartki mam Capo. A w weekend dłuższe biegnie 10-15km.
Moj trening "Skazanego" wyglada tak:
4-5min rozgrzewka
3 serie pompek - krok 6
3 serie przysiadow - krok 7
3 serie podciagania - krok 4
3 serie stanie na rekach - krok 2 (pon/pt) - 3 seria mostkow - krok 4 (sroda)
3 serie nog w zwisie - krok 7*
Wyrabiam sie w mniej wiecej 1,5h. Wg ksiazki to powinnienem robic jednego dnia po dwa cwiczenia, a ja praktycznie cisne wszystkie na raz. Robilem tak przez chwile (ze 2tyg), ale bylo to dla mnie troche malo i czulem sie nieusatysfakcjonowany treningiem
Co o tym myslicie? Za bardzo sie katuje? Miesnie maja za malo czasu na regeneracje?
Dodam, ze caly czas widze progress w ilosci powtorzen, ale w wygladzie to juz mniej :/ Ale tak ogolnie to nie czuje sie jakos szczegolnie zmeczony takim trybem. Moze troche, czasami
* - raczej nie pojde juz wyzej, bo cwicze w domu (i nie jest to kamienica z sufitem na 3,5m), gdzie mam kolka gimnastyczne, a ze mam ponad 190cm wzrostu nie nie jestem w stanie wyprostowac nog wiszac I robie cos w stylu, ze prostuje nogi w trakcie ich podnoszenia, wiec robie cos na pograniczu 7 i 9 kroku