Skocz do zawartości

Nasze strony:



Witamy na Kalistenika Polska
Zarejestruj się aby mieć dostęp do wszystkich funkcjonalności które Ci oferujemy. Po rejestracji i zalogowaniu się będziesz mógł uczestniczyć w dyskusji, oceniać wątki, aktualizować statusy, tworzyć własne albumy w galerii, a także dokonywać zakupu w naszym sklepie!
Zaloguj się Zarejestruj się
Zdjęcie

Witajcie kamraci

Hello comrades

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
6 odpowiedzi w tym temacie

#1
Drakoon34

Drakoon34

    Chaotyk

  • Użytkownik
  • 5 postów
  • LokalizacjaPolska

Witajcie. Nazywam się Łukasz, jestem dwudziestoletnim entuzjastą kalisteniki, lekkoatletyki, gimnastyki i niekiedy breakdance. Nie ćwiczę dla sylwetki, sztuczek czy z innych błahych dla mnie powodów. Dla mnie liczy się poznanie własnego ciała, jak i własnego siebie. Zależy mi na priopercepcji jak i własnym zdrowiu. Chcę ćwiczyć do końca życia, gdyż sprawia mi to dużo satysfakcji. Dwa lata temu byłem innym człowiekiem. Odkąd pamiętam nie byłem zbyt aktywny, później miałem w życiu okres siedzenia przed komputerem po kilkanaście godzin dziennie. Trwało to kilka lat, zdrowie się pogorszyło. Dopiero dwa lata temu zmieniło się sporo. Pierwsza praca, która poza pokazaniem jak można wyzyskiwać człowieka pokazała mi też w jakim okropnym stanie jest mój kręgosłup. Był czas trwający kilka miesięcy, że wegetowałem. Dosłownie, leżałem w łóżku i jakikolwiek ruch sprawiał niesamowity ból. Rodzice twierdzili, że symuluje by nie chodzić do pracy. Po jakimś czasie zmienili na szczęście zdanie. Ja natomiast miałem do dyspozycji telefon. Zacząłem czytać całymi dniami na wiele tematów, szukałem przyczyny, szukałem rozwiązań, układałem plan działania. Postanowiłem jednak wpierw odwiedzić lekarza. Z wypłaty pozostało mi trochę na lekarza. Pierwszy był fizjoterapeuta - to był mój błąd. Nie twierdze, że nie znał się na rzeczy, po prostu niekoniecznie wiedział co mi dolega i co leczyć, tak więc wszystkie wizyty (były trzy) przebiegały podobnie, na szukaniu problemu i ogólnych ćwiczeniach typu nastawianie miednicy. Wykluczył rwę kulszową, która była moim pierwszym tropem. Później na ostatniej wizycie powiedział mi kilka informacji, jednak nadal mnie bolało, po wizytach trochę mniej. Nie przypuszczałem nigdy, że ból podczas dotykania pierwszy raz kolanem nosa może być tak mocny. Miałem skrócone ścięgna, zastane mięśnie, krótszą nogę przez skręt miednicy bodajże. Coś mi pomógł, coś doradził, jednak nadal po przyjściu do domu wegetowałem. Natomiast pomógł mi wykluczyć pewne kwestie, których wykluczyć samemu by mi się nie udało. Za to mu dziękuje w duchu po dziś dzień, nawet jeśli dałem się mu wykorzystać. Skończyło się na trzech wizytach, na więcej nie miałem pieniędzy, a obciążanie w ogóle rodziców było czymś czego bardzo nie chciałem robić. Minął kolejny miesiąc. Nasłuchałem się trochę o tym jak dałem się wykorzystać oraz, że wyrzuciłem pieniądze w błoto. Któregoś dnia po rozmowie ze swoją siostrą, moja rodzicielka powiedziała, że jestem umówiony do ortopedy - na jej koszt. Pojechałem tydzień później po uprzednim zrobieniu i odebraniu RTG. Wszędzie oczywiście byłem wieziony autem, ale ból podczas przemierzania polskich dróg był cholernie szokujący i autentycznie ciekły mi łzy przy wysiadaniu z samochodu doceniając przy tym jak ważną rolę pełnią zadbane drogi. Wizyta u ortopedy trwała chwile. Niecałe 10 minut. Opowiedziałem mu kawałek, bo przerwał mi zanim doszedłem do meritum. Spojrzał na zdjęcie, coś dostrzegł, chyba odkształcony kręg, nie pamiętam niestety dokładnie. Kazał się położyć. Pomacał mnie po odcinku lędźwiowym i okolicach kości gruszkowej i ogonowej. Wrócił na miejsce i powiedział, że mogę się zgramolić z kozetki. Wypisał dwa leki i powiedział żebym wrócił za dwa tygodnie go poinformować o efektach - bez płacenia za wizytę. Pożegnałem się i wyszedłem. Rodzice milczeli po wysłuchaniu historii, kupili leki bez gadania i tak rozpoczął się moja terapia lekami. Kilka pierwszych dni - mniej pobudek w nocy z powodu paraliżującego bólu, myślę sobie "przynajmniej coś się zmieniło". Kolejny tydzień - byłem w szoku. Pierwszy raz od kilku miesięcy mogłem wstać bez podpierania się czymkolwiek nie wyjąc z bólu przy okazji. Byłem szczęśliwy, przyszłość warzywa czy też kaleki chowała się za mgłą. Przyszła pora na wizytę u ortopedy. Pojechałem sam - dałem radę. Uradowany wszedłem do gabinetu, na początku bardzo podziękowałem za to co dla mnie zrobił. Skwitował uśmiechem i powiedział, że tak właśnie myślał oraz, że cieszy się z tego, iż leki działają. Wizyta trwała nawet nie 5 minut. Powiedział tylko bym zmienił tryb życia, bo znowu może się pogorszyć i zalecił wzmacniać mięśnie gorsetu, brzucha, lędźwi i pleców, których praktycznie nie miałem. Rozwiał również moje wątpliwości odnośnie martwicy międzykręgowej, która jest w mojej rodzinie genetyczna (same kobiety prócz mnie), jednak stwierdził, że nie dostrzega jej u mnie i prawdopodobnie mnie nie dotyczy. Wróciłem do domu, szczęśliwy. Minęły kolejne dwa tygodnie. Dwa opakowania leków skończone, a ja czułem niesamowitą różnicę. Ból praktycznie stopniał do niepokaźnych rozmiarów. W końcu mogłem zacząć żyć normalnie oraz zabrać się za poprawę swojego zdrowia. I tak w sumie zaczęła się moja przygoda ze sportem i rozwijaniem się fizycznie. Mam własne podejście do tematu, które wyjaśniłem pokrótce na początku. Aktualnie moje zdrowie ma się całkiem dobrze, odżywiam się również przyzwoicie. Kręgosłup w miarę ma się na czym oprzeć i ból towarzyszy nadal, jednak jest całkowicie akceptowalny. Niedługo wybieram się do fizjoterapeuty innego już, któremu podobnie jak tutaj przedstawiłem problem i mi pomaga. Ćwiczenia z nim natomiast po poznaniu problemu, leków i zdjęć RTG pomagają mi bardzo. Dużo mnie też nauczył. Jednak tak jak na początku wspomniałem, mam troszkę odmienne podejście niż się powszechnie spotyka, chociaż liczę, że znajdą się tutaj osoby, które mają podobne lub takie samo podejście :) Interesuje się również możliwościami ludzkiego ciała, dlatego np tak bardzo intryguje mnie break dance, gimnastyka czy lekkoatletyka. Nigdy nie udało mi się zrobić chociażby gwiazdy czy fikołka dlatego jest to dla mnie inny świat. Zależy mi również na sile, nie tej stricte wynikającej z bycia wielkim kulturystą, ale również innych jej typach. Forum odwiedzam od dłuższego czasu, jednak dopiero teraz postanowiłem założyć konto i temat oraz przedstawić się nieco, gdyż do tej pory zauważyłem jak wiele interesujących i mądrych osób się tutaj znajduje. Jeszcze raz witam wszystkich serdecznie i dziękuje za przebrnięcie przez ścianę tekstu tym, którzy się podjęli  ;)


  • 3

#2
Krzepki Paweł

Krzepki Paweł

    "Jesteśmy tylko marionetkami własnego umysłu"

  • Bywalec
  • 341 postów

Witaj! Przeczytałem całość i jedyne co mogę powiedzieć to, że jestem pod wielkim wrażeniem twojej wytrwałości w zmaganiu się z problemami z kręgosłupem oraz samego stosunku do ćwiczeń. Skoro zaglądasz na forum już od dłuższego czasu, to pewnie będziesz o tym wiedział, ale jakby coś to TUTAJ masz odnośnik do pigułki wiedzy. W razie jakichkolwiek wątpliwości na tematy czy to związane z treningiem czy to z żywieniem, czy to jeszcze inne - wal śmiało na forum. :)


Użytkownik Krzepki Paweł edytował ten post 08 lipca 2017 - 22:20

  • 1

#3
słabo

słabo

    Member

  • Użytkownik
  • 29 postów
  • LokalizacjaPoznań

Cześć! :)

 

Myślę, że znajdziesz tutaj sporo fajnych i pomocnych osób z podobnymi celami, sam mam podobne podejście, trenuję różne sporty od kilku lat i tak jak Ty, mam zamiar robić to do końca życia :D

Moją przygodę z kalisteniką zacząłem, jak pewnie wielu z nas, od przeczytania "Skazanego na trening". Chciałem tylko trenować, bez szukania informacji i uczenia się. Teraz wiem, że to był błąd, prawdziwy progres zaczął się, kiedy zacząłem czytać, głównie to forum. Są tu ludzie, dzięki którym kilka aspektów mojego życia, na przykład odżywianie, zmieniłem totalnie i będę im wdzięczny do końca życia. Szukaj więc informacji, pytaj i rozwijaj się :)

 

Możesz powiedzieć co dokładnie Ci dolegało? Szczerze mówiąc, czytając Twoją historię nie spodziewałem się, że w głównej mierze pomogą Ci leki i to stosunkowo szybko.

 

Wytrwałości!


  • 1

#4
Drakoon34

Drakoon34

    Chaotyk

  • Użytkownik
  • 5 postów
  • LokalizacjaPolska

Witajcie! Miło mi Was poznać. Dziękuje za miłe powitanie  :) Myślę, że moja wytrwałość wynika głównie z mojej determinacji. Taki stan mocno wpłynął na moje plany i było mi z tym bardzo źle, myślałem, że muszę je przekreślić na stałe i znaleźć coś innego, ale miałem nadzieję i byłem zdeterminowany się jej trzymać, zwłaszcza, gdy pojawiła się iskierka, że może być lepiej. Możliwe, że do ćwiczeń takiego podejścia nabyłem, gdyż zaczynałem bardzo mocno od teorii. Kalisteniką interesowałem się trochę wcześniej, jednak nie było to nic specjalnie mnie zajmującego. Natomiast zamiast skupić się na chociażby teorii kalisteniki to szukałem ogólnych informacji na temat anatomii kręgosłupa, mięśni korpusu, mięśni grzbietu etc. Później ćwiczenia również skupiające się na tamtych rejonach. Nie patrzyłem czy to gimnastyka, joga czy ćwiczenia ogólnorozwojowe/korekcyjne. Szukałem, czytałem i analizowałem byleby tylko dotrzeć do przyczyny mojego problemu. Potem moja wiedza się troszkę ukierunkowała, a głównym czynnikiem była właśnie kalistenika. Zaczęła mieć dla mnie większe znaczenie właśnie poprzez wyżej wymienionego "Skazanego na trening". Pigułkę wiedzy czytałem nie raz i nie dwa, dużo cennej wiedzy dostarczyła śmiało stwierdzić mogę  ^_^ Z przyjemnością będę pytał, szukał i udzielał się w wątkach. Osobiście uważam się jeszcze za małolata, który wie bardzo mało, dlatego chcę to zmieniać o ile tylko mogę, a wiem jak wiele mogę nauczyć się od innych :) Co do dolegliwości. Jeżeli mam być w pełni szczery to... nie wiem. Podejrzewam nawarstwienie się kilku czynników jak skrzywiona miednica, zastane i skrócone mięśnie plus ścięgna, tryb siedzący przez większość życia. Ortopeda zapytany co mi dolegało odpowiedział lakonicznie, że problem z dolną częścią kręgosłupa. Zero konkretów. Jedynie coś wspominał, że leki były na regeneracje, tylko czego to nie wiem. Też jestem do dzisiaj zdziwiony jak te leki podziałały, jestem bardzo sceptyczny co do leków i ich unikam, jeżeli mogę, ale wygląda na to, że w tym wypadku ten sceptycyzm nie był potrzebny. W razie czego mogę wrzucić zdjęcie opakowań, mam je do dziś by nie zapomnieć. Podczas ich brania oszczędzałem się bardziej niż podczas wegetacji. I tak jak wspominałem, na początku nic. Budzę się dnia następnego i takie zdziwienie "Nie budziłem się w nocy z bólu, ciało nie paraliżuje mnie przy nawykowym ruchu wstawania - co tu się dzieje?". Ból też czuje do dziś, nasila się zwłaszcza, gdy za bardzo obciążę odcinek lędźwiowy, ale to wciąż ogromna przepaść między tym co było. Poniżej moja skromna kolekcja przeczytanych książek związanych ze sportem, będę ją stale uzupełniać  ^_^

Załączone pliki


Użytkownik Drakoon34 edytował ten post 08 lipca 2017 - 23:13

  • 0

#5
perkaty

perkaty

    Advanced Member

  • Użytkownik
  • 54 postów

Witaj,

Trochę jak czytałem twoją historię to widziałem siebie jeszcze jakieś 1-2 lata temu, też miałem siedzący tryb życia, i dokuczał mi dolny odcinek kręgosłupa, oczywiście lekarze, prześwietlenia itp itd, u mnie obyło się bez leków. Ból odczuwałem trochę inaczej od ciebie był to ból w lędźwiach, przeszywający, dobitnie kujący, nasilał się właśnie przy wstawaniu, miałem jedną może dwie pozycje których się nauczyłem, żeby lędźwie były totalnie rozluźnione. Nie był to ciągły ból, ale po dłuższym siedzeniu się nasilał, miałem akcję, że nie potrafiłem wstać z wyra, trwało to parę minut i wstawanie po centymetrze żeby do kibla iść, a na kiblu to samo.  :lol: Lekarze, badanie też nic nie wykazały, żeby cokolwiek złego działo się dolnym odcinkiem kręgosłupa. Ale, na szczęście samo to przeszło, naucz się w głowie kontrolować to napięcie które cię spotyka podczas bólu, mi to pomogło, skupiałem się w 100% na miejscu gdzie ból odczuwam najbardziej intensywnie, i próbowałem rozluźnić to miejsce, bo podczas bólu naturalnym jest, że spinamy się, a powinniśmy rozluźnić wtedy łatwiej puści. 

Powodzenia.


  • 1

#6
Hannibal

Hannibal

    Go Hard or Go Home

  • Bywalec
  • 2 739 postów
  • LokalizacjaBXL
Dobrze ze przelamales sie i zacząłeś walczyc, to sie ceni i nie zaprzestajesz w dążeniu byciem lepszym czlowiekiem.

Wlasnie najlepsze rezultaty osiąga sie łącząc kilka metod oraz kilka dysyplin aby byc wszechstronnym sportowcem.

I siła z silowni malo jak sie przekłada na zycie codzienne. Sila na siłowni to tak zwana "sila silowniana", a w zyciu potrzeba "sily funkcjonalnej".
Mozesz duzo wyciskać na klate, podciągać sie z 20kg talerzem, robic martwy ciag z 200kg obciążeniem, i co z tego skoro bedziesz slaby na ulicy czy w pracy fizycznej.

Wysłane z mojego SM-T113 przy użyciu Tapatalka
  • 1

Rodzaje sił, więc zastanów się nad czym chcesz pracować:

* siłą bezwzględna  * siła względna  * siła maksymalna  * siła ogólna  * siła szybkościowa  * siła specjalna  * siła wytrzymałości mięśniowej  * siła biegowa


#7
Bueno

Bueno

    May the force be with you!

  • Bywalec
  • 314 postów
  • LokalizacjaRzeszów

Siema mordziaty! Gratuluje determinacji i poradzenia sobie w jakimś stopniu z problemem. Rozważny i systematyczny trening na pewno pomoże przywrócić Cię w pełni do zdrowia i siły życiowej. Fakt mojej rejestracji również podobnie wynikał z tego, że zauważyłem tutaj świetnych ludzi i ciekawe dyskusje w których również chciałem zabrać głos. Przeczytałem całość, masz tą smykałkę do ciekawego pisania (i również trochę przepadam za "story tellingiem"). Witamy na pokładzie Drakoon :)


  • 1




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych