Tydzień 14 - Pierwsze przeziębienie
Pompki - Krok 2 - 16 (+1)
Brzuch - Krok 1 - 27/27/23 (+1)
Przysiady - Krok 2 - 20/20/15 (+5)
Podciąganie - Krok 1,5 - 20 (+3)
CIAŁO:
Dziś bardzo ciekawe przemyślenia i efekty, gdyż pierwszy raz od rozpoczęcia treningu naszło mnie niewielkie przeziębienie.
Treningi mam zwykle we wtorki i soboty (Świeża Krew). W niedziele i poniedziałek straciłem siły, więc trening przesunąłem na Czwartek - Niedziela. Wziąłem się zatem za pompki i brzuch w czwartek i było ciężko. Naprawdę ciężko. Oto rezultaty:
Pompki - Jedno powtórzenie to można powiedzieć u mnie ostatnio standard. Jednak tym razem musiałem się naprawdę wysilić. Nic nie zostało niestety w banku, ale udało mi się dołożyć powtórzenie. Następnego dnia czułem zakwasy wszędzie gdzie się dało.
Brzuch - Tutaj ilość powtórzeń jest już całkiem spora i naprawdę myślałem, że nie dam rady dźwignąć trzech serii. Nogi piekły, a ja jechałem dalej. Brzucha niemal nie czułem, poczułem go natomiast następnego dnia przy okazji zakwasów. Ogólnie technika tego dnia nie była moją najmocniejszą stroną i źle mi z tego powodu, ale jedyne co mogę zrobić, to poprawić się za tydzień.
Przysiady - Przysiady to już niedziela. Można powiedzieć, że organizm nieco się zresetował i uruchomił pokłady dodatkowych sił. Zakwasy z czwartku zniknęły całkowicie i wykonanie założonego planu obyło się bez problemów.
Podciąganie - To również niedziela. Doprawdy nie spodziewałem się takiej siły i energii. Przedramiona pozwalały mi na dużo i czułem, że mogę machnąć spokojnie nawet 25 powtórzeń. Oczywiście mając w głowie kolejne tygodnie nie zrobiłem tego, bo +3 powtórzenia to naprawdę mega wynik przy tak trudnym dla mnie ćwiczeniu. Za tydzień spróbuję dołożyć drugą serię! Mam nadzieję, że pójdzie równie sprawnie.
DUCH:
Bardzo obawiałem się tego momentu. Pamiętam jeszcze z lat ubiegłych, że zawsze po rozpoczęciu jakiegoś planu treningowego łapało mnie przeziębienie. Tutaj długo mnie to omijało, lecz w końcu nadeszło. Odczekałem dwa dni i w czwartek spróbowałem swoich sił. Forma nie wróciła całkowicie, więc tym bardziej cieszę się, że w ten dzień cokolwiek dołożyłem. Niedziela to już pełny, fajny trening. Silniejsze przedramiona to w życiu całkiem przydatna rzecz i cieszę się, że to postępuje.
To co mi się póki co podoba najbardziej w idei Skazanego na Trening to to, że bardzo powoli staje się silniejszy, ale każdy kolejny krok jest niezwykle pewny. Wiem, że jeśli jednego dnia zrobiłem 20 powtórzeń, to nie dlatego, że z wściekłości szarpałem się mocniej z jakimś żelastwem albo leciałem do upadłego bujając się na boki, byleby się dźwignąć. Wiem, że raz zrobione 20 powtórzeń bez problemu wykonam na następnym treningu.
Oczywiście w głowie cały czas jest liczenie - "Czy jeśli dołożę 5 powtórzeń, to będę w stanie to przebić za tydzień? Wydaje się dużo". O dziwo cały czas się zaskakuję i to całe liczenie okazuje się zbędne.
Wcześniej ćwicząc wyciskanie na ławce nigdy nie mogłem być pewien powtórzenia rezultatu. Ręce zawsze były słabsze i przy kolejnym kilogramie więcej mogły mnie zwyczajnie zawieść. Również stawy nie były przygotowane, bo chyba każdy wie jak to się robiło. Krótka rozgrzewka i od razu duży ciężar na gryfie. Bez jakiegoś przygotowania stawów, rozpoczynania od lekkich wariantów.
Po moim krótkim na razie doświadczeniu zdaje mi się, że mądrość i chłodne podejście to jakieś 80% sukcesu. Dopasowanie tempa treningu i trudności pod siebie gwarantuje najlepszy, długofalowy progres i nie widzę tutaj lepszego rozwiązania.
Aha, no i oczywiście przydaje się przy tym doza maksymalnej cierpliwości. Często korci, ale mając fantastyczne rezultaty nie można się z tą filozofią praktycznie kłócić.
Do przeczytania za tydzień!