Jolajnie uprzedzam, że sporo mi tego wyszło. Dlatego starałam się wytłuszczać ważne fragmenty, podkreślać i graficznie jakoś ogarnąć.
Justy^a, odnośnie mojego Armstronga:
7 lutego zrobiłam 3. dzień rozpiski Armstronga (czwarty cykl), ale tego dnia już bez podciągnięć podchwytem. W niedzielę nie ćwiczyłam, żeby zachować energię na całonocną podróż, w poniedziałek odsypiałam nockę i nie robiłam treningu.
Jak próbuję ogarnąć problem z łokciami:
We wtorek poszłam na masaż shiatsu tutaj, u Niemców. Przez najbliższe 2 tyg. robię odpoczynek od podciągania - masaż wg. wskazówek masażystki + trening pleców (wszystko, prócz podciągania, jeszcze się w życiu nabujam na tych gałęziach ) i pilates. Trenuję tak w ostatnich dniach. Pomaga.
Zastanawiam się, czy nie dorzucić do tego treningu na brzuch (bo ostatnio go trochę olewam - akcentuję w ćwiczeniach, ale nie daję ćwiczeń tylko dla niego), pistoletów i przysiadów, progresję pompek (to już tylko raz w tygodniu i raczej wycofałabym się z tego mojego 7. kroku do zwykłych, pełnych pompek i poleciałabym na wytrzymałość, żeby troszkę pomóc łokciom); rozpisać na cały tydzień i stosować to przez 2 miesiące, bo przez taki czas mam "się masować".
W zasadzie to już sobie wypisałam wszystkie ćwiczenia do tego wariantu, tylko jeszcze się trochę waham, czy nie skupić się tylko na wzmocnieniu pleców, pilatesie i rozciąganiu wg. Ala.
Już wyjaśniam, czemu tak lecę na te plecy:
masażystka stwierdziła, że siła moich pleców jest daleko w tyle za innymi partiami i m.in. z tego powodu mogę mieć takie problemy z wyleczeniem łokci.
Innymi powodami było: przetrenowanie, za dużo siłowego treningu itd.
Moja wina, że szalałam z pompkami na kolanach (pompki na kolanach jednorącz po raptem miesiącu ćwiczeń na tym kroku, hell yeah! ave głupota), ale jak tylko czułam pierwsze objawy, nie ćwiczyłam pompek w ogóle przez następne 2 miesiące. Potem mi strzelił łokieć. Nic nie bolało, więc wróciłam do progresji.
Podsumowując, bo co się będę rozpisywać (i tak już za późno, ale co tam), przerwa z podciąganiem, dopóki nie wyleczę tego strzelania.
1. Natenczas (2 miesiące): przede wszystkim plecki, masaż, pilates.
2. Na drugim miejscu rozciąganie wg. Ala i inne partie.
No i pompki zwykłe i na kolanach, bo jak nie zrobię choć 10 przed snem, to mi łokcie spać nie dają.
Pytanie: skupić się tylko na punkcie 1., czy połączyć 1. i 2. i na tym jechać jak najdłużej?
Co jeśli nie pomoże?
Jeśli masaż, rozwój plecków, i pilates nie przyniesie żadnej poprawy - pójdę jeszcze na terapię manualną do fizjo.
OS resety, raczkowanie i bajery.
A! No i jeszcze resety. Zaraz sobie pójdę kombinować z raczkowaniem. Zawsze to jakaś cegiełka więcej w odbudowywaniu się. Chociaż wolę raczkować z kamizelką 10kg, to w tym wypadku lepiej nie przesadzać.
Progres w Armstrongu.
Jeśli ktoś byłby ciekawy progresu - mam wszystko zapisane w Wordzie.
Rzucę tylko porównaniem wyników z pierwszego i ostatniego cyklu:
17 stycznia, 3. dzień planu Armstronga, sobota.
1/1/1 normal pull ups; 1/1/1 close pull ups; 0,25/1negative/1negative wide pull ups pełny zakres ruchu
7 lutego, 3. dzień planu Armstronga, sobota.
3/3/3/3(extra) normal pull ups połowa ruchu, z 3 zatrzymaniami w obu fazach ruchu; 3/3/3 close pull ups tak samo połowa, 1/1/1 wide, pełny zakres.
I jeszcze porównanie z podchwytem i nachwytem jednego dnia.
16 stycznia, 2. dzień planu Armstronga, piątek.
1/0,5/1,25 pełny zakres ruchu, nachwyt
6 lutego, 2. dzień planu Armstronga, piątek.
1/2/3/4/4 pół zakresu ruchu, nachwyt
1/1,75 pełny zakres, podchwyt
6 lutego miałam tylko godzinę przerwy między nachwytem i podchwytem.
Dla porównania czasu odpoczynku między dwoma rodzajami chwytu, rzucam jeszcze zapisek z dnia, w którym między chwytami miałam ok. 5h przerwy, jak dobrze pamiętam. W każdym razie - więcej niż 6 lutego.
1 lutego, 4. dzień planu Armstronga. Niedziela.
4/1/3/3/2 nachwyt połowa ruchu
4/1/4/1/2 wąski podchwyt pełen zakres
Offtop w wielkim stylu.