Skocz do zawartości

Nasze strony:



Witamy na Kalistenika Polska
Zarejestruj się aby mieć dostęp do wszystkich funkcjonalności które Ci oferujemy. Po rejestracji i zalogowaniu się będziesz mógł uczestniczyć w dyskusji, oceniać wątki, aktualizować statusy, tworzyć własne albumy w galerii, a także dokonywać zakupu w naszym sklepie!
Zaloguj się Zarejestruj się
Zdjęcie

Brak motywacji


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
9 odpowiedzi w tym temacie

#1
no_name

no_name

    Advanced Member

  • Użytkownik
  • 85 postów
Od dłuższego czasu brakuje mi zupełnie checi do treningów. Przerwą spowodowana kontuzją, sesja, brak snu, brak efektów w sylwetce i sile... To wszystko się skumulowało i zupełnie nie chce mi się ćwiczyć. Wczoraj przykładowo podciągnął email się dwa razy i zwątpiłem. Brak efektów w sylwetce też mnie nie pociesza. Starałem się trzymać michę, jeść zdrowo, liczyć kalorie, ale stres lubię zajadać i w końcu przekraczam kilka razy w tygodniu bilans dwukrotnie ;/ Postanowiłem na tydzień przestać myśleć o tych niepowodzeniach, jeść do woli, jak się nadazy okazja i chęci to ćwiczyć. Może taka przerwa od diety, nada mi sił i odbuduje dawne, w sumie to nadal aktualne marzenia o umiejętnościach, sile, spawnosci, super wyglądzie, na razie to taki skinny fat, chude ramiona, masywniejszy korpus i płaski, ale nie wyrzeźbiony brzuch. Dobrze, źle? Nakreccie mnie to dalszej walki, proszę ;/ #depresja
  • 0

#2
Soquł

Soquł

    Advanced Member

  • Użytkownik
  • 175 postów

Wiesz co ? Moim zdaniem to głupota, że postanowiłeś, że zaczniesz ćwiczyć, ćwiczysz od dłuższego czasu, przeszedłeś długą drogę, a Ty chcesz się poddać i wracać z powrotem ? Widziałem Typa u Karmowskiego na fb, który ma 40 lat, ważył z 90 kg, miał na 7 do roboty, pracował do 20, a pomimo tego wstawał o 4 i szedł na trening. Sesja, stres, czy brak chęci, to żadne usprawiedliwienie. Owszem, każdy by chciał, żeby wszystko było proste, ale bez walki nic nie osiągniemy. Jak to powiedział Les Brown "Nie musisz być wielki aby zacząć. Musisz zacząć aby być wielki !" 



Ćwicz jak Ci się podoba, ale pierw zadaj sobie pytanie. Co chcesz osiągnąc ?


Użytkownik Soquł edytował ten post 21 czerwca 2017 - 14:40

  • 0

#3
JamesFranek

JamesFranek

    Advanced Member

  • Bywalec
  • 1 134 postów

Tak to jest jak ktoś traktuje trening jako karę, obowiązek i trenuje tylko po to żeby jak najszybciej osiągnąć efekty. W ten sposób prędzej, czy później Ci się odechce. Większość ludzi po prostu nie chce się męczyć bardziej niż musi na co dzień, jeżeli zmusi się do treningów bo na przykład chce lepiej wyglądać to sukcesu nie osiągnie póki nie polubi tego co robi, jak cały czas trening będzie męką, zmaganiem się ze sobą to każdy odpuści. Co innego jak nie ćwiczy się jedynie dla efektów, myśli się długoterminowo, najlepiej w kontekście zdrowia i sprawności na całe życie, a przede wszystkim robi się to z przyjemnością, to nigdy się nie przestanie. W momentach stresu, zmartwienia czy depresji będzie to odskocznia, oczywiście jak czasu nie ma i trzeba się skupić na nauce czy czymś innym to wiadomo, można nie robić treningu nawet 2 tygodnie i absolutnie nic się nie stanie, powinniśmy taką przerwę traktować jako regenerację.

 

Jeżeli jesteś typem osoby, która ćwiczyć nie lubi, zmusiłeś się do tego myśląc o efektach to ja nie mam dla Ciebie żadnej rady. Może jednak znudził Ci się, lub nie podoba więcej taka forma treningu, w tym wypadku można robić absolutnie wszystko, jest tyle dyscyplin, metod treningowych że zawsze znajdziesz coś co będzie Ci przez jakiś czas sprawiało radość. Ja na przykład całą podstawówkę i gimnazjum biegałem, wypluwałem płuca, miałem mroczki przed oczami itp. Kalistenikę zacząłem od planu Armstronga, czyli znowu czegoś bazującego na wytrzymałości, odkąd odkryłem, że można trenować siłę i nie zmęczyć się przy tym niemal do wymiotów, można powiedzieć, że się zakochałem :) Oczywiście nie trenują jedynie siły i siły cały czas bo tak się robić nie powinno, ale dzięki temu mam tak, że trening robię z przyjemnością. Jak przyjdzie kiedyś robić wytrzymałość to też się nie zlęknę bo jestem z tych co wysiłek fizyczny lubią :)


  • 0

#4
Soquł

Soquł

    Advanced Member

  • Użytkownik
  • 175 postów

James Franek prawde mówi. Wszyscy na ogół się dziwią, że ja ćwiczę, a ja się im dziwię, że się dziwią, że robię coś co mi sprawia przyjemność i coś, co jest przede wszystkim zdrowe. 


  • 0

#5
Bueno

Bueno

    May the force be with you!

  • Bywalec
  • 314 postów
  • LokalizacjaRzeszów

A tyle co kończę drugą część skazanego i w ostatnich rozdziałach jest o "Demonach". Różnych rzeczach, które przeszkadzają nam w treningu. Wade poleca w takich sytuacjach zrobić 2 tygodnie przerwy od wszystkiego. I w sumie jest to dobre rozwiązanie w takiej styuacji bo czymże jest ten okres przy tym co się już poświęciło aby dojść tu gdzie się jest a zarazem tam gdzie się chce dojść. Być może postawiłeś sobie zbyt wysokie cele/oczekiwania. Wystopuj, wyhamuj, odpocznij z myślami od tego wszystkiego. Wróć ze zdwojoną siłą. Z czystym umysłem. Stawiaj sobie jasne i szybkie do osiągnięcia cele.

Na studiach z zakresu psychologi podstawowej wykładowca opowiadał historyjkę o kobiecie. Sięgnęła dna depresji. Mąż i dziecko zginęli w wypadku (jak silnym trzeba być aby dźwignąć to psychicznie). Kobieta chciała skończyć ze swoim życiem ale siostra długo walcząc z jej brakiem chęci do życia namówiła ją na wizytę u psychologa. Udało się ją postawić na nogi dzięki metodzie "małych sukcesów" - tak nazywał to wykładowca. Chodziło o to aby kobieta zajęła się czymś na miarę jej możliwości a potem opowiedziała o tym na wizycie z psychologiem. Widywali się codziennie. Z naszej perspektywy może wydawać się to śmieszne ale jej pierwszym "zadaniem" było zwyczajne umycie podłogi. Nic więcej. Było to dla niej coś co miało zapoczątkować przywrócenie jej do życia jakie prowadziła wcześniej. Prosta domowa czynność - umycie podłogi. Mały i prosty do zrealizowania cel. Oczywiście wszystko było perfekcyjnie zaplanowane przez psychologa i wiedział co robi. Rozmawiali o tym. Wydawać się może, że rozmowa o zbywaniu podłogi to nic ciekawego. Jednak może pomóc. Kolejne rzeczy zasugerowane przez psychologa dla kobiety to zrobienie obiadu dla siostry i wspólne zjedzenie go. Kobieta potrafiła świetnie gotować o czym wiedział psycholog po rozmowie z jej siostrą. Oczywiście kobieta zrobiła to. Takich przyziemnych, codziennych, domowych zadań - celów, było znacznie więcej.

Chcę przez to powiedzieć, że czasem oczekujemy od siebie lub bierzemy zbyt dużo na siebie (ciężki do zrealizowania i długoterminowy cel) i potrafi nas to złamać. Jedni są silniejsi psychicznie inni słabsi. Duży i ciężki cel może przygnieść każdego. Niekoniecznie muszą być to postawione cele ale gdzieś podświadomie wykonując jakąś czynność oczekujemy danych rezultatów. Myślę, że ta metoda "małych sukcesów" jest świetnym rozwiązaniem.

Osobiście podzielę się tym, że zacząłem ćwiczyć w grudniu 2016 a ilość wykonanych przeze mnie podciągnięć wynosiła 0. Na rok 2017 ustaliłem sobie jeden, "prosty" wydaje się cel: 10 podciągnięć podchwytem i nachwytem. Nie oczekuję w 2017 nic więcej. Jeżeli uda się zrobić więcej - super. Wypróbuj może coś podobnego u siebie i nigdzie się nie spiesz. Są słabsze i lepsze okresy czy to w treningu czy to w życiu. Powodzenia!


Użytkownik Bueno edytował ten post 21 czerwca 2017 - 17:11

  • 3

#6
iamtheweakone

iamtheweakone

    Fanatyk

  • Bywalec
  • 1 017 postów
  • LokalizacjaSieradz

Skoro sam trening nie jest dla ciebie wystarczającą motywacją to będziesz zwykłym przeciętniakiem, przykro mi. :) Ja nie wyobrażam sobie dnia bez treningu, a kiedy wreszcie nadchodzi zawsze daję z siebie 100%, dlatego osiągam wszystko czego zapragnę. Kolejny element gimnastyczny, kolejny cel to dla mnie wyzwanie które jeszcze bardziej rozpala we mnie tą motywację żeby pokazać że się da, samemu sobie. Jeżeli nie kochasz treningu to nie ma szans żeby osiągnąć coś naprawdę imponującego, żeby być najlepszym trzeba mieć obsesję, a nie płakać jak miękka pipka, że brak ci motywacji. Takie dni dzielą najlepszych od przeciętniaków, przeciętniak odpuści, ale najlepsi nie mogą mieć dnia bez motywacji, jeżeli się taki zdarza, trudno, trening i tak musi być wykonany, na pewno motywacja nie przyjdzie jak odpuścisz wtedy trening, a jeżeli mimo to go wykonasz to będziesz o krok bliżej do zostania najlepszym

 

Może niezbyt delikatnie, ale szczerze. :P


  • 0

#7
undercover

undercover

    Advanced Member

  • Użytkownik
  • 38 postów
Motywacja to dzisiaj słowo klucz, hasło powtarzane przez ludzi, którzy szukają usprawiedliwienia dla lenistwa, chwilowej niedyspozycji i wszystkich nawyków, które przeszkadzają. Jak często słyszy się "ćwiczyłbym dalej, ale straciłem motywację", "nauczyłbym się angielskiego, ale nie mam motywacji", "kolega przestał i..."? Przemowy motywacyjne, coach'e i cała reszta hałastry zapełniają internet, a ludzie myślą, że wygodnie i bez większego wysiłku można zrobić wszystko, wystarczy motywacja i samo pójdzie. Mam wrażenie, że zatraciły się gdzieś pojęcia dużo przydatniejsze - dyscyplina i cele. Motywacja może przydaje się do krótkiego zrywu, przemowa da Ci kopa do wyjścia na dwór, ale to rozwiązanie krótkoterminowe. Nic nie da Ci tego co wyrobiona wewnętrzna dyscyplina i dobrze dobrane cele. Ale te słowa kojarzą się z wysiłkiem, a miało być fajnie i przyjemnie, nie? #endorfinki, #poćwiczone, #pompa. Nie bierz tego osobiście, nie twierdzę, że tak było u Ciebie. Jednak, gdy słyszę słowo "motywacja" to od razu kontruję dyscypliną. Zmień system pojęć, zamień motywację na dyscyplinę i determinację w dążeniu do celu - to one pomagają w ciężkich chwilach, kiedy idę późnym wieczorem na plac, ziewając całą drogę i zastanawiając się czy nie odpuścić ;) a teraz zamiast użalania się nad brakiem motywacji lepiej pomyśl co możesz zmienić w treningu, żeby lepiej pasował do Twoich celów. Może to objawy stagnacji albo przetrenowania? Ciężko powiedzieć bez znajomości szczegółów. Popisz, popytaj, napisz jak wyglądały ostatnio treningi - na pewno pomożemy - i do roboty chłopie ;) A na razie rada ode mnie bazując na tym co napisałeś - nie siadaj na dupie tylko zrób sobie kilka lżejszych sesji, organizm odpocznie, a dyscyplina nie ucierpi.

Wysłane z mojego SM-A310F przy użyciu Tapatalka

Użytkownik undercover edytował ten post 21 czerwca 2017 - 22:45

  • 0

#8
no_name

no_name

    Advanced Member

  • Użytkownik
  • 85 postów
Dziś się przemoglem i poszedłem się przebiec, a potem jeszcze na drążki. Cały dzień obżarstwa, słodycze, słodycze i inne gowienka za którymi szaleję, dziś przestają być ważne, od jutra zaczynam od nowa. Dzięki za dobre słowa, słowa krytyki, które były mi bardzo potrzebne. Moj główny nalog- słodycze, od teraz zamienia się na zdrowe życie=sport, dieta. Jak to się nie uda... To się ma udać!!! Trzymajcie kciuki.
  • 0

#9
Bueno

Bueno

    May the force be with you!

  • Bywalec
  • 314 postów
  • LokalizacjaRzeszów

Skoro uwielbiasz słodycze, zjadasz je w niemałych ilościach, słodzisz herbatę czy cokolwiek innego to nie rzucaj tego od razu z dnia na dzień. To po prostu nie wypali albo inaczej - jest mała szansa, że wypali. Trzeba mieć naprawdę silną wolę aby to tak uciąć. Stopniowo to neutralizuj. Zrób to na przestrzeni paru miesięcy nawet. Bo te parę miechów to nic w porównaniu z całym życiem, które jest przed Tobą. Możesz dzisiaj sobie powiedzieć, że nie zjesz już nigdy słodkiego. Nie zjesz dzień, dwa dni, tydzień a po tygodniu BUUUUM złamiesz się i wleci cała reklamówa cukrów prostych. WRONG!!! Zdemotywujesz się potem, że "znowu nie dałem rady - walić to". Po co się tak katować? Zjeżdżaj z ciśnienia na słodycze stopniowo a bankowo po czasie odniesiesz sukces. Jeżeli naprawdę masz problem z powstrzymaniem się jedzenia słodkiego spróbuj tego sposobu. Mi kiedyś herbata gorzka, niesłodzona by przez gardło nie przeszła - dzisiaj nie wyobrażam sobie wsypać tam nawet 1/3 łyżeczki cukru ^^. Wszystko to kwestia przyzwyczajeń. Jakiś czas temu nie miałem pomysłu na śniadania bez chleba. No bo jak to. Ktoś na forum podsunął pomysł z serem żółtym, że to on stanowi podstawę w zastępstwie za chleb. Moje przyzwyczajenie do chleba dzisiaj jest już starym wspomnieniem. Wszystko się da! :)


  • 0

#10
no_name

no_name

    Advanced Member

  • Użytkownik
  • 85 postów
Ogólnie jeżeli chodzi o cukier to jestem w stanie nie jeść słodzonych jogurtów, budyniów, mleka, herbaty itd. Z tym nie mam problemów. Ale jeżeli chodzi o słodycze: czekolada, ciastka, lody. Z tym już mam problem. Czasami mam tak że nawet przez godzinę mogę chodzić w sklepie przy półce że slodyczami. Oglądam, ciągle mówię sobie że nie, nie biorę. Ale nadchodzi ta chwila i się przełamuje i niestety biorę czekoladę czy inny szit. Wiem że to syf a nie jedzenie, ale mogę je jeść bez opamiętania, będąc już pełnym wcisnęła w siebie tonę cukru. Zdaję sobie sprawę że nic od razu. Zamienię je na owoce, suszone owoce, czekoladę jak już to gorzką. Kilka lat temu byłem chory na bilerioze. Przez dwa lata brałem antybiotyki, nie mogłem spożywać cukrów, żeby nie rozwinęła się bakteria jakąś tam w organizmie. Przez rok nie piłem mleka, nie jadłem slodyczy, zdążały się ukryte cukry w jakimś sosie itp. Przez rok wytrzymałem było ciężko, ale jednak. Teraz to na pewno od razu nie wyjdzie. Będę starał sie, choć będzie ciężko.
  • 0




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych