Witam!
Od kilku lat trenuję aktywnie bieganie na dość wysokim, można by rzec półprofesjonalnym poziomie. Od ponad roku ćwiczę również kalistenikę, ale to co sprawia mi najwięcej problemów to moja, zdaje się, najmocniejsza strona czyli trening nóg.
Dokładnie sprawa wygląda tak, że odkąd pamiętam nigdy nie byłem w stanie wykonać przysiadu na całych stopach z rozstawieniem nóg na szerokości barków i mniejszym. Jestem w stanie wykonać przysiad z obciążeniem trzymanym w rękach przed sobą, a nawet ze sztangą za głową, jednakże nie jest to ładny i poprawny przysiad, wygląda to bardziej jakbym się skulił leżąc na łóżku, tylko że w pionie.
Bez obciążenia natomiast wygląda to tak, jak na mojej ilustracji, nie chcę wrzucać swojego zdjęcia, ale myślę że wiadomo o co chodzi. Niżej nie zejdę, albo wejdę na palce albo polecę na plecy.
Przez długi czas po prostu nie wykonywałem przysiadów, wykroki, przysiad bułgarski, skoki i inne ćwiczenia były wystarczające w połączeniu z treningiem biegowym. Jednak od kilku miesięcy czuję, że bez pistoletu albo obciążenia może być ciężko, toteż próbowałem przysiadów trzymając się płotu i goblet squat ale pomaga mi to tylko na jeden trening, to znaczy że jestem w stanie po około 100 powtórzeniach takich przysiadów zrobić jeden przysiad o średnim rozstawie stóp. Na kolejnym treningu wracam do punktu wyjścia.
Okej, zatem jakiś progres jest, ale nie jest to zadowalająca nowina bo naprawdę walczę z tą przypadłością od zimy, czy coś robię nie tak?
Sprawa bardzo komplikuje się podczas prób pistoletów, tutaj nigdy mi się nie udało zejść do ziemi bez odrywania pięty.
Kwestia rozciągania, bo zapewne to będzie pierwsze o co byłbym spytany. Każdy swój trening rozpoczynam rozciąganiem dynamicznym, a kończę statycznym. Takie rzeczy jak szpagat to dla mnie nie jest problem, lata treningów za pomocą płotków (tych biegowych) dały efekty.
Crawlingu też próbowałem, nie pomógł.
Proszę rady i pozdrawiam.
Załączone pliki
Użytkownik Dybkos edytował ten post 02 listopada 2016 - 01:10