Pierwsze dwa tygodnie polegały na wyeliminowaniu słodyczy i używek ( alkohol, papierosy ).
Później wyliczyłem zapotrzebowanie wg. instruktażu Bilczyńskiego ( bardzo gościa polecam, masa wiedzy praktycznej przekazywana w zrozumiały sposób ).
Na początek ucinałem kalorie o 300-350kcal i rotowałem zapotrzebowaniem w dni treningowe o małej intensywności, dużej i dni wolne.
W 65dni zszedłem z wagi 86kg do 76kg - można było trzeć marchew na brzuchu, zaczęły pojawiać się tam kable.
Niestety przez ten czas straciłem trochę na sile i doszedłem do wniosku, że po co mam być docięty i bez energii skoro mogę się znów podlać i dłużej trzymać pozycje statyczne niż przy niższej wadze ( u mnie węglowodany mają kluczowe znaczenie, może dlatego lepiej się czuję przy 15% bf niż przy 8-9% ).
Po za tym dziewczynie nie podoba się 6pack więc musiałem iść na kompromis i zacząć wpierdzielać znów milkę z oreo <3
Dieta wyglądała tak:
1) Trening na czczo, kawa + 5g bcaa. Po treningu 5g BCAA + czasami skakanka.
2) Węglowodany ( głownie owsianka ) z mlekiem, bananem i koncentratem białka serwatkowego jako posiłek potreningowy ( jakieś 900kcal ).
3) Później do późnego południa same białka i tłuszcze ( jajecznica, serki wiejskie, twarogi, orzechy ).
4) Od południa węgle złożone ( kasze, ryże, makarony o niskim indeksie g ), mięcho i od groma warzyw.
5) W ostatnim posiłku dużo węgli złożonych ( gdy następnego dnia robiony był trening na czczo ) bądź białko z tłuszczem jeżeli bez treningu rano.
Przyjmowałem 2.0 - 2.2g białka na kg masy ciała
95g - 115g tłuszczy
300 - 360g węgli dziennie
W dni nietreningowe zwiększałem tłuszcze kosztem węgli lub w dni gdzie pompa była niewskazana ( treningi dynamiczne, wytrzymałościowe ).
Miałem problem z tłuszczami, które uzupełniałem sobie oliwami, olejami - fuj
Cheat meal 2 razy w tygodniu wliczony w zapotrzebowanie bez deficytu.
Chyba tyle. Niestety zryłem sobie trochę głowę liczeniem każdej kalorii, nigdy więcej nie będę liczył makrosów ( oprócz białka, aby nie przekraczać - lubię mięcho ). Poznałem parę osób, które trenują po ok. 10 lat i żadna z nich nie jest na rygorystycznej diecie, po prostu forma wypracowana przez lata + zdrowe nawyki żywieniowe, a efekt jest piorunujący i o wiele trwalszy
Pozdro.