Dokładnie 4 lata temu po raz pierwszy zakupiłem tę magiczną książkę której autorem jest pewien bardzo zawadiacki dżentelmen Pavel Tsatsouline.
Człowiek któremu się zarzuca że wyssał z palca swoje lata treningów w Specnazie i że była to tylko marketingowa otoczka jego wydawcy Dragon Door. Dokładnie taka sama historia jak w przypadku ckliwej dyskusji na temat prawdziwego istnienia weterana więziennego Paula Wade'a. Szkoda czasu i energii na takie pierdoły, lepiej iść i zrobić parę serii porządnych pistoletów.
Jednak jednej rzeczy Pavlowi nie można zarzucić, braku wiedzy i praktyki. Wszystko co jest przedstawione w jego książkach DZIAŁA. Sam szczerze na początku podchodziłem do tych rzeczy po macoszemu, i z dużym sceptyzmem. Jednak gdy trening dogłębnie mnie pochłonął, zacząłem analizować i sprawdzać każde jego wskazówki oraz polecenia. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić: "Cholera on zawsze ma rację!".
To jest prawda. Dan John określił Pavla kiedyś prostymi słowami: "Pavel to trener który więcej o treningu zapomniał niż Ty kiedykolwiek będziesz wiedział". To nie są rzeczy wyssane z palca i nie są wypowiedziane przez pierwszego lepszego trenera personalnego po weekendowym kursie a przez człowieka który zjadł zęby w futbolu amerykańskim, olimpijskim podnoszeniu ciężarów oraz w rzucie dyskiem. Ale nie bawmy się tutaj w wyliczanie sukcesów Dana, bo nie o nim póki co jest temat.
OGROMNA liczba instruktorów StrongFirst na całym świecie jest wystarczająco dużą rekomendacją. Wiedza oraz techniki Pavla, które zawsze działają i raz na zawsze zmieniły moje podejście do treningu siłowego, także mówią same za siebie. A malkontenci pojawiają się wszędzie. Ale cytując świetnego bokserskiego trenera obecnie szkolącego zawodników UFC (między innymi Joe Lauzon) Steve'a Baccariego: "To nie jest tak że Ty się mylisz, po prostu ja wiem że mam rację". Ja to wiem i nie interesuje mnie Twoja bezpodstawna krytyka.
"Nagi wojownik" to dla mnie swego rodzaju "biblijna" książka. I nie chodzi mi tylko o trening siłowy. Zasady i wskazówki przedstawione w tej książce przełożyły się na całe moje życie, które dzięki temu nabrało jaśniejszych kolorów i stało się o wiele prostsze. Wszystko sprowadza się do kilku prostych zasad których kwintesencją jest - wyeliminuj wszystko co zbędne, rób rzeczy najbardziej wartościowe i na nich się skupiaj szlifując każdą subtelność i każdy detal i rób to często.
Zapamiętaj - prawdziwy tunning to nie jest dodawanie co raz to nowszych rzeczy, a odrywanie zbędnego balastu który tylko przeszkadza i obciąża auto nie pozwalając mu wydatkować swojej maksymalnej mocy. A więc zamiast dodawać masę gadżetów i innych bzdetów do swojego auta typu super felgi, spoilery - skup się na tym by zwiększyć moc silnika. Bo przykro mi ale gadżety tej mocy nie zwiększą.
Jak działają te zasady przedstawię Ci na przykładzie biznesu, gdzie wprowadziłem te reguły. To proste - sprawdzam coś i gdy to nie działa, eliminuje to bezlitośnie, po prostu nie mam czasu i energii na zajmowanie się rzeczami które nie przynoszą mi satysfakcjonujących mnie dochodów. Jeden z dobrych moich znajomych powiedział że ludzie zamiast skupiać się na poszukiwaniu klientów oraz podnoszeniu swoich umiejętności (kursy, szkolenia) wolą spędzać tygodnie nad wyborem czcionki i loga na ich stronkę. To oczywiście jest także potrzebne i fajne, ale tylko pod warunkiem że wcześniej już opanowałeś podstawowe umiejętności i zostaje Ci trochę dodatkowego czasu by móc popracować nad tym. W przeciwnym razie podnoś swoją wartość oraz naucz się pozyskiwać klientów. Jeśli nie masz odpowiednich umiejętności w danej branży, to nawet super odwalona strona która Cię kosztowała z 4-5 tysięcy złotych Ci nie pomoże. Przykro mi taka jest rzeczywistość. Mam kolegę w pewnej branży, który nie posiada dobrej stronki, wręcz jest słaba, ale jest fantastycznym trenerem (nie siłowym ;]) potrafiącym dotrzeć do każdego klienta, nawet takiego którego już dawno skazano na porażkę. Dlaczego? Bo nie zajmował się pierdołami, tylko szkolił się i pracował nad każdymi detalami w swojej dziedzinie. Ale okej zapędziliśmy się trochę w biznes.
Kwestia częstości, jest oczywista. Im częściej coś robisz, tym lepszy się w tym stajesz. Jeśli codziennie dzwonisz do klientów, to będziesz miał ich znacznie więcej. Jeśli codziennie uczysz się po pół godziny danego języka to nauczysz się go znacznie szybciej aniżeli podczas jednorazowego wybuchu motywacyjnego odpalasz nagrania audio i spędzasz nad nim 5-6 godzin. Po czym na następny dzień zauważasz że nic nie umiesz, i stwierdzasz że lingwistyka to dziedzina nie dla Ciebie. Tak na marginesie kocham lingwistykę i nauka obcych języków daje mi dużo satysfakcji oraz otwiera furtkę do nieskończonej ilości pomysłów, wiedzy oraz inspiracji. De la puissance!
Następna rzecz to skupienie. To takie oczywiste, a jednak jak zauważam wiele ludzi nie potrafi się skupić. Robią trening jednocześnie oglądając film w TV, pisząc smsy z dziewczyną i czatując z kolegą na FB. Potem się okazuje że siły mają dalej tyle co mają, kłócą się z dziewczyną, a kumpel nie ma pojęcia co do niego mówiłeś. Jeśli coś robisz, to rób to dokładnie. Gdy trenujesz, to poświęć czas na trening, a nie gadanie o głupotach. Wiele osób trenuje w grupach i uważam że jest to fantastyczna forma treningu, ale wówczas należy się skupić na treningu a nie rozmowach o szkole, pracy czy dziewczynach. Skończy się trening, wówczas można iść na soczek, wodę, piwo - co kto tam lubi i można gadać dowoli. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć że gdy się idzie na siłownię robić ciężkie martwe ciągi lub wykonuje się solidne rwania odważnika, to polecam znaleźć się wówczas tu i teraz. Tylko Ty i sztanga. Tylko Ty i odważnik. Żadne kobiety, żadne durne myślenie o jedzeniu czy o graniu na komputerze. Są ku temu dwa powody: DUŻO lepsze rezultaty oraz bezpieczeństwo. Skończysz, wówczas idź i myśl o czym chcesz.
Następna rzecz to coś co Rob Lawrence i Mark Reifkind lubią nazywać "przypadkowymi aktami wariacji". Ciągłe zmienianie ćwiczeń, bo niby to ma na celu urozmaicić trening oraz zaskakiwać ciało. Ok to teraz przykład, bo większość wierzy w mity które mówią iż należy zmieniać ćwiczenia po 4-6 tygodniach. Po 4-6 tygodniach treningu pompek na jednej ręce, dopiero zaczyna się prawdziwy trening. A tu ktoś chcę nagle zmienić ćwiczenia? Po co? Dlaczego? Nie chcę mi się tłumaczyć na czym ma polegać zmiana, bo to nie temat o tym. Wielokrotnie już to powtarzałem. Ale aby Ci to lepiej zobrazować, przedstawię to na przykładzie mojej ukochanej lingwistyki:
Załóżmy że uczysz się języka japońskiego (o dziwo wcale nie jest taki trudny jak się ludziom wydaję). I teraz minęło 4-6 tygodni. I co? Nagle przerzucasz się na język rosyjski lub zbliżony chiński? To nie jest dobry pomysł. Po początkowym czasie nabrałeś podstaw (alfabet, słówka, czasy), a więc teraz pora wnieść te umiejętności na wyższy poziom (słowotwórstwo, gramatyka, pisanie). To samo tyczy się trening siłowego. Gdy opanowałeś dany ruch, to nie znaczy że to koniec, to dopiero POCZĄTEK. Praca nad zapinaniem mięśni, nad ułożeniem ciała, nad trudniejszymi wariacjami danego ćwiczenia, zwiększeniem natężenia.
Wróćmy do "Nagiego Wojownika". W pewnych kręgach ta książka dostała masę krytycznych recenzji, ponieważ ludzie uważali że to bezczelność by napisać książkę tylko o dwóch ćwiczeniach. HA! I tutaj jest mały szkopuł, ta książka to nie jest książka o o ćwiczeniach z masą własnego ciała, tylko o technikach wysokiego napięcia, które mogą być wykorzystane dosłownie w każdym innym ćwiczeniu, zarówno ze sztangą, kamieniem czy odważnikiem. Spokojnie można by było zostawić tylko rozdział o technikach wysokiego napięcia, a książka nawet odrobinę nie straciła by na swojej wartości. Ćwiczenia przedstawione w Wojowniku posłużyły tylko jako przykład. Ale techniki napięcia można wykorzystać gdzie tylko zechcesz. Czego przykładem jest inna fantastyczna książka Brada Johnsona "Bodyweight Exercises for Extraordinary Strength", gdzie Brad przeszedł samego siebie wymyślając masę ćwiczeń z masą własnego ciała budujących brutalną siłę i w każdym z tych ćwiczeń stosuje techniki do generowania wysokiego napięcia.
Oczywiście i sam byłem jednym z takich krytykantów gdy dostałem tę książkę po raz pierwszy. Potraktowałem ją bardzo z góry, potrenowałem tym stylem parę tygodni i przerzuciłem się na inny system. Oczywiście z początku całkowicie olałem wszystkie wskazówki na temat budowania siły, tylko skupiałem się na ćwiczeniach, zamiast na generowaniu napięcia.
Dziś jedyne co mogę powiedzieć, to że byłem głupi. Bo nawet nie wyobrażam sobie jaką siłę bym miał gdybym zastosował od początku wszystko co jest w tym podręczniku. Ale doświadczenie i lekcje zebrane!
Dopiero niespełna rok temu wróciłem do tej pozycji. Zafascynowałem się na nowo Pavlem i jego poglądami na trening siłowy. Uważam że dorosłem i dojrzałem do tej pozycji. Dziś przeczytałem tą książkę chyba z 50 razy już. I ciągle w miarę kolejnych dni treningowych, dowiaduje się wielu nowych ciekawych rzeczy. Coś fascynującego i pięknego.
Książka jest pełna prostych ale ZABÓJCZO skutecznych rad, zasad i technik. Jeśli ktoś jest na prawdę zainteresowany poważnie treningiem siłowym, w każdej postaci, powinien nie tylko posiadać tę książkę ale także czytać ją do skutku.
Oto jak polecam ją czytać i absorbować wiedzę. Czytaj fragment i zaraz idź przez tydzień to testować. W miarę praktyki natura Twoich pytań ulegnie zmianie, i znów wracaj do czytania, i znów sprawdzaj. Łap detale i każde wskazówki, to one są najważniejsze.
"Nagi wojownik" to król, car i cesarz w jednej osobie, wśród moich książek dotyczących nie tylko treningu siłowego ale także książek w ogóle.
Ta książka to wędka (zasady) a nie ryba (ćwiczenia).